NAŁOŻNICA
Łzy wampira były czymś niespotykanym. Niewłaściwym,
przynajmniej tak pomyślał Bastian, nie zdając sobie sprawy, że bezwarunkowo
zaczął szukać w kieszeniach kombinezonu chusteczek higienicznych. Nie mógł
jednak też powiedzieć, że jego serce kraje się na ten widok. Nie było to jednak
żałosne, mimo tego, że blondynka do tej pory dokazywała, jak rozwydrzona
nastolatka. Być może właśnie miał poznać powód jej zachowania, a ona wylewała
tutaj swoje smutki.
Krwawe
smugi znaczyły się wyraźnie na bladych policzkach młodej kobiety, która opuściła
głowę, zauważając na swoich jeansowych spodniach krople krwi. Nie musiała
zgadywać skąd one pochodzą. Dziwiła się, podobnie jak jej rodzina. Jak Lucius i
Faust. Nie pamiętała chwili, kiedy ostatni raz pozwoliła sobie na płacz.
Przynajmniej na płacz, jako wampirzyca. Spojrzała na czarnowłosego wampira,
którego kąciki ust unosiły się ku górze, lekko przy tym drżąc.
Lucius
nie potrafił zrozumieć, jak można być kimś tak słabym w starciu z przeszłością.
Rozumiał, że niektóre rzeczy odciskały bolesne piętno na człowieku, ale skoro
była już zabójcą doskonałym, niebezpiecznym drapieżnikiem, nie powinna ukazywać
swoich słabości, nie w obliczu ludzi. Takich miernot, mocnych w gębie, słabych
ogólnie. Lucius nie lubił gatunku homo sapiens, nigdy nie darzył ich sympatią, nawet za
swojego człowieczego żywota.
- I
na co się gapisz? – prychnęła rozwścieczona, chcąc otrzeć dłonią łzy, ale kiedy
przypomniała sobie, że jej nadgarstki są przytrzymywane przez ciężkie kajdany pokryte warstwą czystego żelaza,
było już za późno. Silnie szarpnęła rękoma, skazując się na jeszcze straszniejszej
męki. Syknęła, zachłysnąwszy się powietrzem. Warknięcie Luciusa przywołało ją
do porządku, z niejakim zdziwieniem spojrzała na swojego pobratymca, stając się
małą, posłuszną dziewczynką pod wpływem jego spojrzenia.
-
Mów, Diana. Nie mamy czasu… - Lucius uśmiechnął się delikatnie, dając jej do
zrozumienia, że nic się nie stanie, jeśli odrobinę się pospieszy. Potaknęła
głową, odpowiadając podobnym uśmiechem, ale mniej szczerym. Z resztą, rzadko,
który wampir uśmiechał się szczerze. Opanowali oni grę aktorską w stopniu
wybitnym, byli mistrzami w tej sztuce i nikt nie mógł im dorównać.
-
Moja historia, historia mojego życia może okazać się nieco bardziej brutalna,
niż opowieści moich przyjaciół. Jestem kobietą i zawsze nią byłam, zauważyli to
też ci, którzy zhańbili mnie tak, jak tylko można zhańbić kobietę. Na wszystkie
możliwe sposoby. Byłam gwałcona, bita i wykorzystywana tak, jak nie śniło się
największym brutalom i potworom, ale zacznę od początku.
Urodziłam
się w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku, więc, jak się domyślacie, jestem, w
tym towarzystwie, stosunkowo młoda. Nie miałam nigdy do czynienia z królami,
ani tym bardziej z rzymskimi legionami. Byłam małą dziewczynką, której ojciec
był Żydem i prowadził swój własny sklepik w Berlinie, zajmował się też lichwą,
a mała dziewczynka wraz ze swoim nieco starszym bratem codziennie trudziła się
w tym sklepiku, nie mając z tego zupełnie nic. Jak każdy, musiałam mieć matkę i
ją miałam. Tłamszoną i sponiewieraną przez ojca – Mordechaja, bo przecież
wszystkie kobiety zasługują na samo dno w społeczeństwie. Po paru latach
dotarło do mnie, że największym pechem, jakie doświadczyłam w życiu, to
przyjście na świat, jako dziewczynka. Wierzcie mi… - tutaj jej głos się lekko
załamał, a bystre oczy błysnęły jakimś niezrozumiałym smutkiem, kiedy
wampirzyca spoglądała na Bastiana, zaciskającego jedną dłoń w pięść. Jego
czarnoskóry towarzysz usiadł nonszalancko na krześle, a młody, biały mężczyzna
wytrwale stał pod ściana. – Zawsze chciałam być chłopcem i robiłam wszystko,
aby nim być. Biegałam w ubraniach po bracie, ścinałam krótko włosy, nie
przerażał mnie fakt, że moja buzia była cała umorusana, a kolana poobijane.
Mimo wszystko, byłam dziewczynką. I mój ojciec, kiedy moja matka pewnego dnia uciekła
z moim bratem, zauważył to. Dostrzegł plusy tego, że jedyne dziecko jakie się
przy nim ostało, jest kobietą.
Odejście
mojej matki było spontaniczne, zupełnie nieplanowane, a może i w jej głowie od
dawna kryły się nadzieję na ucieczkę. W sumie, nie dziwię jej się. Sama
uciekłabym od tego potwora, ale miałam dopiero dziesięć lat i nie było mnie w
mieszkaniu, kiedy matka spakowała siebie i mojego brata, prędko opuszczając
miasto. Nie miałam od nich żadnych wieści, aż do wybuchu wojny – wzruszyła lekko
ramionami, dmuchając w kosmyk jasnych włosów, który opadł na jej policzek. –
Mieszkałam z ojcem i z nim pracowałam. Byłam ładną, kształtną dziewczynką już w
wieku trzynastu lat. Coraz bardziej przypominałam kobietę, coraz bardziej
kusiłam, coraz bardziej byłam pożądana.
Najpierw
przyszedł mój ojciec, zakneblował mi usta i związał ręce nad głową, rzucając
mnie na łóżko. Bałam się, ale wiedziałam, do czego zmierza. Nie mogłam
krzyczeć, nie mogłam się w żaden sposób obronić. Potraktował mnie niezbyt
delikatnie, dając upust swojej żądzy. Byłam przekonana, że kiedy skończy, cały
ten koszmar minie. Rozwiąże mnie, pozwoli mi się ubrać i wrócić do
codzienności. Tak nie było. Kiedy skończył, zawołał następnego, swojego kolegę.
A potem przyszło jeszcze dwóch. Czterech pijanych mężczyzn. I pomyśleć, że
tylko dwie łzy spłynęły po moich policzkach. Wiedziałam, że to nie była
jednorazowa przygoda. Byłam jego małą dziwką, małą ladacznicą, za którą
dostawał całkiem pokaźne sumki. Byłam jedyną w jego burdelu, jego ulubienicą.
Trzy raz musiałam usuwać zarodki moich potencjalnych dzieci.
Bastian
nie wierzył, że kobieta może mówić o tym z takim spokojem. Miał ochotę krzyknąć
i tym samym przerwać jej ten wywód, powiedzieć, aby odpuściła sobie te
fragmenty. Może i Bastian był płatnym mordercą, być może pracował w agencji,
która miała unicestwić jeden gatunek, być może był podległy Mścicielom, ale
nigdy nie zniżyłby się do takiego poziomu. Nigdy nie stałby się takim potworem,
sądząc po minie Fausta, ten myślał podobnie. I mimo tego, że był drapieżnikiem
miał swój honor. Honor, którego zabrakło ojcowi tej małej… Podświadomie nazywał
ją „małą”, bo w głowie miał obraz wystraszonej, kruchej blondyneczki
napastowanej, ba!, gwałconej z premedytacją przez ojca i jego kompanów.
Warknął, czyniąc to nieświadomie.
-
Przeszkadzam w czymś? – spytała spokojnie, a dopiero teraz do niego dotarło
dlaczego wcześniej płakała. Zrozumiał. Spojrzał na jej zakrwawione policzki i
potrząsnął przecząco głową, osuwając się po ścianie, aby usiąść na betonowej
posadzce. Machnął lekko ręką, dając jej do zrozumienia, aby kontynuowała. –
Sielanka ta trwała do trzydziestego ósmego, a kiedy wybuchły zamieszki w
Berlinie, cały mój poukładany świat legł w ruinie. Nie było złego ojca i jego
towarzyszy, nie mogło codziennych spotkań, nie było sklepiku. Nadal nie było
matki i brata, za którymi tęskniłam tyle lat, których nie mogłam znaleźć.
Których nie mogłam nawet zacząć szukać.
Noc
z dziewiątego na dziesiątego listopada pamiętam, jak dzisiaj. Miałam
osiemnaście lat, byłam kobieta, młodą kobietą z zadrą na psychice, na tyle
głęboką, że nie chciało mi się żyć. Nie widziałam sensu w ciągnięciu tego
wszystkiego. Noc Kryształowa uświadomiła mi jednak, że posiadam broń. A bronią
tą jest kobiecość. Właśnie tej nocy
liczyliśmy towar w sklepie i obliczaliśmy bilans z ostatniego, minionego
miesiąca. Październik nie był zbyt dobrym miesiącem. Pogrom listopadowy miał
nam uświadomić, że powinniśmy z tego zrezygnować, z handlu, że nie powinniśmy
zarabiać, że jesteśmy tylko wszami społeczeństwa. Mój ojciec, niezwykłe dumny
Mordechaj Heszler, postawił się trzem niemieckim żołnierzom, który niszczyli w
sklepie wszystko, zaczynając od podpalenia drogich materiałów do potłuczenia
eleganckiej zastawy. Wtedy z zaplecza wyszłam ja. Ubrana w koszulę nocną i
rozpuszczonymi włosami. Wtedy już były długie, ojciec wolał kiedy były długie…
- potrząsnęła lekko głową, siląc się na blady uśmiech. – Zaoferowałam im to, co
zabierane mi było od dawna. Pozwoliłam, aby kolejni mężczyźni mnie zhańbili,
aby zabawili się moim kosztem, aby odarli z resztek dumy i godności, aby
pozbawili człowieczeństwa. Byłam Żydówką, chociaż moje rysy twarzy, jak widać,
należały do tych łagodniejszych, zawsze wyróżniałam się nieco z tłumu, a to
było zasługą wymieszanej krwi matki.
Po
skończonej robocie żołnierze wyszli, a jak zakryłam ojca zerwaną zasłoną, która
wkrótce zajęła się ogniem. Nie mogłam na niego patrzeć, nie mogłam patrzeć na
siebie, dlatego stłukłam wszystkie lustra i usiadłam przy jego biurku. Listy,
które w nim znalazłam, były listami od matki. Pisała do mnie przez te wszystkie
lata, a on nie powiedział mi o tym. Nie pisnął, ani słówka. Przeczytałam je
wszystkie, stając sobie sprawę, że ogień ze sklepu przenosi się do zaplecza, że
cały budynek, w tym nasze mieszkanie na piętrze, trawi pożar. Złapałam za
ostatni list, wyróżniający się pismem. Pisał brat, o miejscu swojego pobytu, o
nagłej śmierci matki. Już wiedziałam, dokąd muszę się udać. Stany Zjednoczone.
Raj, miejsce schronienia dla takich, jak ja. Dla Żydów. Dla gorszej rasy.
Wydostałam się z kraju Hitlera w miarę sprawnie, korzystając często z mojej
broni. Z kobiecości. Aby coś zjeść, aby coś się w ubrać, aby gdzieś zaznać snu…
Cena zawsze była ta sama. Zawsze – urwała, zginając i prostując palce swoich
dłoni. Widziała, jak spogląda na nią Bastian, widziała jego jasne, przerażone
oczy. W jego postawie dopatrywała się ogromnej nienawiści. To chciała osiągnąć.
Chciała, aby chociaż jeden z nich, był po jej stronie, aby mogła go
wykorzystać. Uśmiechnęła się do niego, najcieplej, jak umiała. Czarnoskóry
prychnął i roześmiał się, nakazując jej kontynuację. A niech dalej myślą, że
mają nad nami władzę, przemknęło jej przez głowę. Chrząknęła.
-
Uciekłam z Niemiec. Uciekłam z Europy, znajdując się na promie. Atlantyk był…
Był czymś nowym, podróż promem również. Ale najbardziej cieszyłam się z
wolności. Z wolności, o której nigdy nie myślałam, o której bałam się myśleć.
Ostatniej nocy na statku do mojej kabiny zajrzał mężczyzna. Poznałam go
wcześniej. Jeszcze na lądzie, to on dopłacił mi do biletu, on pomógł dostać się
do nieco bardziej luksusowej klasy, ukryć moją tożsamość. Sygnet, który nosił
na palcu i czarne, gładko zaczesane włosy świadczyły o dobrym, zamożnym pochodzeniu.
Był niezwykle przystojny i tak samo tajemniczy. Nie znałam nawet jego imienia,
nie wiedziałam, jak się do niego zwracać. Przyszedł do mnie tej nocy i poprosił
o przysługę. Uznał, że już dawno nie zaznał przyjemności z ludzką kobietą.
Pamiętam, jak patrzyłam na niego w tamtym momencie. Jakby postradał zmysły. Jak
to z ludzką, prawda? Przecież… Czyżby gustował w zwierzętach? Wtedy tak
pomyślałam. Nie sądziłam, że coś takiego, jak wampiry włóczy się po naszej
ziemi, pływa naszymi statkami. Była naiwnym, nic niewiedzącym człowieczkiem.
Jego marionetką. Przystałam na jego prośbę. Nie było to przecież dla mnie
niczym nowym. Tak myślałam. I wiem, że się myliłam. Cholernie.
Był…
Był chyba najbardziej namiętnym kochankiem, jakiegokolwiek miałam. Był kimś,
kto potrafił mnie zaspokoić i pokazać inną stronę aktu… Stał się moim mistrzem,
w przenośni i dosłownie. Noc, w którą mnie odwiedził, była zarówno końcem
mojego człowieczego życia. Tłumaczył to tym, że nie potrafił się opanować. A ja
mu wybaczyłam, wiedząc, że zostanę przygarnięta pod jego skrzydła. Stałam się
jego córeczką, on moim tatusiem. Tego Ojca naprawdę kochałam, tak samo, jak
chwile, kiedy do mnie przychodził. Pojęłam, że moje człowiecze życie było
niczym. Nie zrezygnowałam jednak z odnalezienia brata, który żył samotnie, a
przynajmniej tak sądziłam. Niestety, zanim przybyłam na miejsce, on został
wcielony do armii i był szykowany do wojny. Mój brat, odnalazłam go. Ciągle
miałam na niego oko, pilnowałam go, a kiedy został ranny na froncie,
podarowałam mu drugie życie. Sądzę, że teraz je marnuje, zabawiając się z
jakimś chłoptasiem – jej ładną twarz wykrzywił pewien grymas, który po chwili
zamienił się w wyraz pełen strachu. Kroki, które usłyszała za swoimi plecami
przykuły uwagę pozostałych.
- I
tu się mylisz, siostrzyczko – szyderczy głos sprawił, że po jej plecach
przebiegło stado mrówek. – Dobry wieczór, moi mili – zaśmiał się i tupnął nogą.
Tak, cała trójka wiedziała, kto przybył. Bastian poderwał się na równe nogi,
sięgając do kabury.
-
Za wolno, kochasiu… - wampir stojący za nim, pokazał oblicze pobratymcom,
łapiąc młodego człowieka w pasie, jedną dłonią wyjmując glocka. – Tęskniliście?
Rozdział był super. Kurczę, coraz bardziej mi się podoba twoja opowieść i styl pisania. Czytało się naprawdę fajnie, lekko. Było intrygująco ale i smutno, a i kończy się w takim momencie, że jestem już ciekawa, co dalej ^^.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetne opowiadanie i pomysł. Bardzo mi się podoba i cieszę się, że do niego wróciłaś. Bez wątpienia masz talent xD.
[marmurowe-serce]
Ojejku, cieszę się, że się podoba i że mam jedną stałą czytelniczkę. Mam nadzieję, że następny rozdział również sprosta Twoim wymaganiom. Powiem jedno - powinno być nieco więcej akcji. ;))
UsuńNaprawdę mi się podobało i bardzo chętnie przeczytam też następny rozdział ^^.
UsuńW ogóle to fajnie mi się czytało. Tak lekko piszesz, że niemal przykleiłam się do monitora ;).
A u mnie też jest nowość, jak będziesz mieć chwilkę zapraszam ^^.
O kurde... Naprawdę miło, ale to bardzo miło "słyszeć" takie rzeczy ;) Cieszę się, że chociaż jednej osobie moje opowiadanie przypadło do gustu. Ale żeby od razu przyklejać się do monitora? ;) Tak, wiem o nowości u ciebie, zdążyłam tam zajrzeć, ale muszę przeczytać wszystkie poprzednie rozdziały ;)
UsuńTak się mówi ^^. Po prostu, fajnie piszesz ;). A czytelników byłoby więcej, gdybyś może zapisała się do jakiegoś rejestru albo coś? Ja tak zrobiłam, a ponadto czytam i odwiedzam sporo blogów ;). Fajnie piszesz, więc niewątpliwie miałabyś szansę kogoś zainteresować tym opowiadaniem xDD.
UsuńWiesz jak bardzo lubię wszystko co piszesz, prawda? :D Niezależnie od tematyki, nawet jeśli wampiry nie należą do moich ulubionych tematów do czytania :]
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samą notkę, jak zawsze treściwa i długa, co bardzo cieszy :D Co do błędów, nie ma ich wiele, głównie nierzucające się zbytnio w oczy literówki xD Jedyne, co mi tak w pamięci zapadało, to jeden, zbędny przecinek; "uśmiechnęła się do niego, najcieplej, jak umiała" xD Chyba czegoś tam za dużo jest :D
Uważaj, bo się zaraz zarumienię! Wiem, bo ja równie bardzo lubię wszystko co wychodzi spod twoich paluszków! :D Aj, aj, jeszcze jakieś literówki są? ;< Trzy raz sprawdzałam ten rozdział, a z tymi przecinkami to faktycznie przesadziłam. Ojoj, teraz ty jesteś Panią Spostrzegawczą ;D
UsuńWitaj. Twój blog został oceniony na Era Krytyki. (ocena bardzo dobra plus).
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego dnia!
Zapraszam do przeczytania oceny Twojego bloga na http://magia-zozali.blogspot.com/2012/05/ocena-bloga-spalone-sowa.html
OdpowiedzUsuńTwój blog został oceniony na Nagannie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDaj znać, że zapoznałaś się z oceną. :)
Widzę, że szalejesz z szablonami. Ten chyba jest najbardziej tematyczny, związany z opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńTak, tak. Właśnie wiem i muszę podziękować za niego jednej z dziewczyn, bo podjęła się tego trudnego zadania ;)
UsuńNagłówek jest... Ach, zakochałam się w nim po prostu <3
Widzę też, że zdecydowałaś się na ocenianie. Zatem powodzenia i wytrwałości życzę :D
UsuńA dziękuję, dziękuję! ;D Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Może dzięki temu zacznę zwracać uwagę na swoje błędy? Liczę na to ^^
Usuń