AKTUALNOŚCI


♦ Blog w trakcie przewrotu.
♦ Szablon nie odpowiada żadnemu z opowiadań, czy też rozdziałów.
♦ Szablon wykonała cudowna Christel ♥
♦ Na stronie głównej pojawia się jedynie spis aktualnie publikowanego opowiadania.


Blog, jak i autorka, ma urlop! Niebawem wracamy do życia! Za wszelkie zaniedbania przepraszam. Wszystko zostanie nadrobione. (23.09)

[Nieśmiertelni] Rozdział 4.


        RYSA PRAWDY

         - Tęskniliście? – uśmiech, który pojawił się na ustach blondyna nie należał ani do tych słodkich, ani uroczych. Z resztą, kto powiedział, że Noah należy do przyjemniaczków? Nigdy nie był uważany za kogoś godnego zaufania. Nieobliczalny szaleniec, totalnie pochłonięty żądzą krwi nie mógł posłusznie współpracować w grupie, chociaż każdy zgodnie przyznawał, że bywał potrzebny i niezastąpiony. I Noah doskonale o tym wiedział, wykorzystując przy tym swoją pozycję w stadzie. Przytrzymywał bez wysiłku chudego człowieka, lufą glocka przesuwając po policzku ofiary. Zamruczał, przygryzając zębami ucho młodego mężczyzny. Trójka wampirów przyglądała się uważnie zarówno Noah’owi, jak i Bastianowi. Doskonale zdawali sobie sprawę z homoseksualnych upodobań mężczyzny, który teraz próbował zapaść w pamięć wszystkim obecnym w pomieszczeniu.
        Bastian wiedząc, że nie ma szans na ucieczkę skupił spojrzenie na blondynce, której słabość dostrzegł już wcześniej, a przynajmniej tak mu się wydawało. Był szczerze przekonany, że Diana jest w gruncie rzeczy delikatną kobietą, którą łatwo zranić. Zapomniał jednak o tym, że jest ona wampirem. Jego śmiertelnym wrogiem.
        - Jak cholera – Diana odpowiedziała wręcz radośnie, ale gdyby jej głos mógł kąsać, byłby najjadowitszym z węży.


        Chicago tonęło w deszczu. Zimne, duże krople uderzały o dachy budynków, spadały gwałtownie na asfalt, zaskakiwały przechodniów, którzy wybrali się na przechadzkę. Bo przecież wieczór zapowiadał się ładnie. Jeszcze kilkanaście minut temu słoneczna łuna zdobiła niebo kolorami różu i pomarańczy, a na twarzach mieszkańców i turystów widniały pogodne uśmiechy. Wieczór naprawdę miał być ładny, jednak słońce prędko schowało się za ciemnymi, ciężkimi chmurami. Ludzie chroniąc się przed zmoknięciem, uciekali do pobliskich sklepów czy lokali gastronomicznych, przeklinając pogodę i z rozdrażnieniem zauważając, że ulewa nie minie zbyt szybko, a wręcz przeciwnie – z każdą chwilą przybierała na sile. W pewnym momencie nieboskłon przeszyło parę błyskawic, a donośne grzmoty akompaniowały kroplom deszczu, które niespokojnie wygrywały melodię na szybach wysokich okien.
        Przy jednym z nich stał postawny mężczyzna ze spokojem przyglądający się burzowemu niebu. Jego oblicze odbijało się od szkła, a on zdawał się z pogardą je obserwować. Należał do tych wysokich osobników, mierzących grubo ponad metr osiemdziesiąt, szerokie ramiona mogły robić wrażenie na kruchych kobietkach, ale właściwie nie wyróżniał się z tłumu. Posturę wampira można było zaliczyć do tych przeciętnych, a mimo to był prawdziwym autorytetem. Brązowe włosy opadały na blade, wysokie czoło, a kosmyki, które w uroczy sposób kręciły się pod wpływem wilgoci, okalałytwarz. Mężczyzna był właścicielem błękitnych oczu, okolonych ciemniejszą obwódką, nadającą im drapieżnego wyrazu. Miał w sobie coś magnetycznego, ale niewielu pokusiłoby się o stwierdzenie, że jest typowym przystojniakiem z czasopism dla pań.
        - Fal… - kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia, które potęgowały tylko rytmicznie dudniące krople. Skinął głową, zdając sobie sprawę z obecności swojej kochanki i pomocnicy, witającej w jego progach pierwszy raz od dłuższego czasu. Miał jej za złe, że wchodzi bez pukania, ale nie mógł wygonić kogoś, kto mu doradzał. Działali razem, dzielili wspólnie wiele rzeczy, w tym jego apartament.
       - Mów.
       - Noah znalazł ich kryjówkę, ale nie poczekał na wsparcie. Poza tym, wydaje nam się, że podał złe namiary. Myślę, że wszystko popsuje… - stwierdziła spokojnie, stając tuż obok. Przymknął powieki, krzyżując ręce za plecami. Nie podobała mu się sytuacja, ale teraz musiał zaufać jednemu z najbardziej nieobliczalnych ludzi.
       Towarzyszka Falibora należała do tych urodziwych kobiet, które zdawały sobie sprawę z własnego wyglądu i były świadome swoich zalet, ale nigdy nie wykorzystywała walorów fizycznych do osiągnięcia korzyści. Zazwyczaj szła w zaparte, wszem i wobec oznajmiając, że jest silną osobniczką, że nie poddaje się zbyt łatwo, a drobna figura jest jedynie pozorem. Była dużo niższa od mężczyzny, a ujmy we wzroście nie rekompensowały nawet wysokie szpilki. Czarne fale zwykle spływały po plecach, ale dzisiaj włosy miała upięte w luźnego koka. Nie można było doszukać się również uśmiechu, który często gościł na owalnej twarzy. Zachowywała powagę, bo wiedziała, że sytuacja tego wymaga. Nie chciała skazać się na niezadowolenie Falibora.
       - Powierzyliśmy los naszej rasy w ręce przyjaciela. Zaufaj mu, Elise. Poza tym, (bez przecinka) sądzę, że nasza zasadzka zadziała. Dzięki temu zdobędziemy wiele cennych informacji. Zaufaj mi – odchrząknął, odwracając się na pięcie i machnął lekko ręką, wsuwając po chwili dłonie do kieszeni. Kiedy się denerwował, stawał się dziwnie pobudzony. Obrócił się w stronę kobiety, wzruszając przy tym ramionami, kiedy poczuł na sobie jej wzrok.
       - Przyjaciela? Nigdy nie lubiłam tej małpy. Parodia wampira – klasnęła w dłonie i wykrzywiła usta w lekkim grymasie, mijając postawnego mężczyznę, aby po chwili wyjść. W tym samym czasie błyskawica podzieliła nieboskłon na dwie części.

       Noah po kilkunastu minutach zaczął się nudzić. Rozmowa między nim a dwójką zakładników, którzy teraz zajmowali miejsca jego pobratymców, była utrudniona przez upór i przekleństwa Davida, zdającego się nie bać dość ekscentrycznego wampira. Blond włosy krwiopijca usiadł nonszalancko na krześle, opierając się przedramionami o oparcie. Wyszczerzył perłowo-białe zęby w uśmiechu, pozwalając, aby kosmyki włosów opadły na czoło. Wyglądał frywolnie, jak młody bożek, którego należy czcić, który jest miłośnikiem biesiad i orgii. Tak też było, można byłoby rzec, że właśnie z takim osobnikiem utożsamiał się Noah, siejąc zamęt, zgubę i śmierć. Nie należał do typowych wampirów, nie potrafił siedzieć cicho i w ukryciu, nie cierpiał też planować. Jego taktyka polegała na tym, aby działać. Nawet bez większego sensu.
       - Pospiesz się. Falibor na nas czeka, Noah – Diana, która przyglądała się swoim nadgarstkom oparła się o ścianę. Rany zadane przez pokryte warstwą srebra kajdany, powoli zaczynały znikać, a skóra przybierała normalny koloryt.
       - Falibor, Falibor. Traktujecie go, jak Pierwotnego. Dobrze wiecie, że nim nie jest… - urwał i udając znudzenie, ziewnął, na krótki moment zawieszając spojrzenie swoich oczu na trójce wampirów, która wydawała się teraz zaskoczona. Czyżby blondynowi udało się wpędzić ich w ślepą uliczkę? O, tak. Zdecydowanie przyparł krwiopijców do muru, nawet nie mając pojęcia, że w pewnym sensie wstrząsnął światem u samych podstaw.
       - Nie wiedzieliście – kontynuował spokojnie, mrugając zalotnie do Davida, który w odpowiedzi splunął na podłogę. – To jego matka jest Pierwotnym, wymagającym tej całej ochrony, jeśli nie chcemy pozbyć się naszej rasy… - urwał i spojrzał na chichoczącego Bastiana. Człowiek zrozumiał, że właśnie Noah wyjawił im sekret, mogący przeważyć szalę zwycięstwa na ich korzyść. Początkowo twierdził, że o Pierwotnym, a raczej Pierwotnej, dowie się czegoś z opowieści trójki więźniów. Nie spełnili jego oczekiwań.
       O’Connor poczuł na sobie spojrzenie Diany, która teraz zachowywała powagę i w niczym nie przypominała rozwydrzonej blondyneczki, przykutej wcześniej do krzesła. Kąciki jej ust drgnęły, kiedy Noah wspomniał o Pierwotnej. To był cios, jakiego się nie spodziewała. Przez cały swój żywot wierzyła w to, że Pierwotnym jest Falibor. Jej ojciec. Jej ukochany. Teraz zaczynała nienawidzić go całym sercem.
       - Idiota. Teraz musimy ich zabić – spokojny głos Luciusa zwrócił uwagę wszystkich na jego osobę. Wzruszył ramionami i w okamgnieniu znalazł się przy czarnoskórym, łamiąc mu kark, jakby był zwykłą, wysuszoną gałązką. Zbliżył się do Bastiana, który pobladł, ale nie odważył się nawet spojrzeć na bezwładne ciało kompana. Delikatny dotyk chłodnych palców wampira uspokoił go.
       Nie będzie bolało, pomyślał i pozwolił sobie nawet na lekki uśmiech.
       - Stój! Lucius… Nie zabijaj go. Przyda nam się informator. Jest inteligentny, sprytny i ma sporą wiedzę… - zauważyła kobieta, jedyna w tym pomieszczeniu przedstawicielka płci pięknej. Wzruszyła ramionami, a kiedy czarnowłosy potaknął głową i odsunął się od Bastiana, uśmiechnęła się promiennie, niczym słoneczko. Jak mała dziewczynka, która dostała w nagrodę lizaka. Problem w tym, że tym lizakiem miał zostać człowiek. Zmiany jej nastroju były na tyle często, że O’Connorowi trudno było uznać ją za swoją wybawicielkę bądź wręcz przeciwnie – mogła wpakować go w coś o wiele gorszego, niż śmierć.


       - Faliborze! Jesteś winny nam wyjaśnienia, do stu diabłów! – Tupnęła stopą i zatrzymała się przed rosłym mężczyzną, który powoli odwrócił się w jej stronę. Łagodny uśmiech pojawił się na ustach wampira i nie przypominał w niczym szyderczego wyrazu twarzy, jakim zwykł ją obdarzać, kiedy zjawiała się w nieodpowiednich momentach. Za Dianą pojawiła się trójka wampirów. Faust, znudzony, z opuszczoną głową i z dłońmi w kieszeniach spodni, co jakiś czas zerkał na Falibora, głównie skupił się jednak na tym, aby okazywać swoją niechęć bratu blondynki. Lucius wyprostował się i zgodnie ze swoimi przestarzałymi zasadami zachowania, skłonił się lekko przed starszym od siebie drapieżnikiem. Nic nie mówił, a wyraz twarzy nie świadczył o niczym, tym bardziej o znudzeniu, nie mógł aż tak lekceważąco podchodzić do osoby, która ofiarowała mu drugie życie, wyrywając go z rąk śmierci.
      - Córeczko…
      - Kim jest Pierwotna? – spytała bez ogródek, ale nie odważyła się zrobić kolejnego kroku w stronę swojego opiekuna. Mimo tego, że uznawana była za bezczelną kobietę, która wtyka nos w nie swoje sprawy, wiedziała, komu powinna okazać szacunek.
      - Moją matką. Naszą matką, Diana – odparł spokojnie, a potem skierował spojrzenie na Noah, mającego głęboko gdzieś to, co się teraz działo. – Ciekaw jestem, mój drogi, dlaczego te informacje dotarły do najbardziej zaufanych ludzi? – spytał, zdając sobie sprawę, że źle postąpił, informując tę „parodię wampira” o faktycznym stanie rzeczy. Mógł przekazać to trójce morderców osobiście, ale chyba obawiał się ich reakcji. Przeczył sam sobie i doskonale o tym wiedział, ale nastały czasy, kiedy musiał przestać myśleć racjonalnie. Musiał zacząć działać, jeśli chciał uchronić wampiry przed zagładą.
      - Bo są twoimi najbardziej zaufanymi ludźmi, Faliborze – odpowiedział pokornie Noah, ale grymas, mający przypominać uśmiech, nie znikał z jego twarzy. – Na mnie już czas – dodał tylko, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wszystkie spojrzenia skierowały się w tym momencie na Dianę.
      - Mogłaś zostawić go na tym polu bitwy – mruknął Faust, który odezwał się dopiero teraz. Nie obchodziły go więzy krwi, przynajmniej te ludzkie, nie był sentymentalny, a Noah najwidoczniej mu przeszkadzał. Kilkukrotnie brał udział w planowaniu zamachu na tego kretyna, ale zawsze Lucius bądź Falibor pojawiali się w ostatniej chwili, powstrzymując jego i paru innych, którzy nie cierpieli roztrzepanego blondaska.
     - Jest moim bratem! Mógłbyś chociaż udawać, że go lubisz!
     - Nie zachowuj się, jak dziecko, Diana.
     To był głos Elise. Kobiety, z którą niegdyś konkurowała o względy Falibora i w pewnym momencie przegrała. Doskonale pamiętała zadowolenie malujące się na twarzy brunetki, będącej wtedy najbardziej pyszną i pewną siebie osobą na świecie. Diana minęła kobietę, manifestując tym samym swoje zadowolenie i prychając opuściła pokój, nie musząc nawet zastanawiać się nad celem spaceru.

      - Kim jest Pierwotna, Faliborze? – tym razem, pytanie zadał Lucius, od zawsze uznawany był za zastępcę ich króla, kiedy nie było go na miejscu. Owszem, Elise też była ważna, ale jedynie w sprawach organizacyjnych, większość kwestii trafiało do Luciusa, który jako najważniejszy generał, obmyślał plan zagłady ludzkości.
      - Dowiecie się w odpowiednim czasie. Idźcie już. Wszyscy – spojrzał na czarnowłosą kobietę, która rozchyliła zdziwiona usta, ale jako pierwsza wymaszerowała z pomieszczenia.

      - Co tu robisz? – słaby głos mężczyzny, który ujrzał blondynkę w swojej celi, będącej właściwie dużym pokojem, pozbawionym jednak dostępu do okien, nie zabrzmiał zbyt przekonująco. Mdłe światło małej lampki rzucało cienie na stoliku, gdzie opierał też swoje stopy. Był znudzony, ale nie wystraszony. Jeśli mieliby go zabić, zrobili by to już dawno, prawda? Bastian nie miał jednak pewnego przeczucia, mogącego świadczyć o tym, że znajduje się w potrzasku, że ta pozornie delikatna kobieta jest jego największym zagrożeniem, właśnie w tej chwili.

z dedykacją dla C. ♥
chociaż nie wiem, czy takie coś można zadedykować

17 komentarzy:

  1. Podobał mi się ten rozdział, był też wyjątkowo długi ^^.
    Opisy mnie zachwyciły. Po przeczytaniu tekstu faktycznie stwierdzam, że w swojej ocenie miałaś rację twierdząc, że moje teksty wypadły dość blado i skromnie.
    Bardzo mi się podobało, widzę, że wena dopisuje i wprowadzasz więcej akcji. Dużo się działo w tym rozdziale i szczerze mówiąc, nie spodziewałam się czegoś takiego. To dobrze, bo opowiadanie stało się w tym momencie nieprzewidywalne ^^. Ciekawa jestem, jak będzie dalej. Masz naprawdę dobry styl pisania i fajnie też kreujesz bohaterów.
    [marmurowe-serce]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że rozdział przypadł do gustu. Ja sama nie byłam go pewna i nie wiedziała, czy publikować, czy może się wstrzymać, ale uznałam, że lepiej będzie jak umieszczę go na blogu, skoro teraz idą egzaminy i kolejny post może ukazać się dopiero końcem czerwca :(

      Usuń
    2. Naprawdę był bardzo dobry, fajnie, że go wstawiłaś ;). Z pewnością był też zaskakujący i bogaty w dobrze napisane opisy.
      W każdym razie - mi się spodobał ^^.

      Usuń
  2. Dziękuję jeszcze raz za dedykację ;* Akurat ten czwarty rozdział podobał mi się najbardziej, więc nie musisz się niczym dręczyć. Szybko pochłonęłam całość i muszę przyznać, że widziałam wiele wpływów z serialów i książek o wampirach. Gdzieś wspomniałaś, że chodzi głównie o Wywiad z Wampirem, a to widać ewidentnie. Trzy wampiry, trzy historie na przestrzeni różnych epok. Najbardziej urzekła mnie opowieść Fausta, ponieważ uwielbiam królewskie klimaty. Pięknie wymyśliłaś romans Jana z królową Barbarą, ogółem wciągający był ten rozdział. Diany specjalnie nie polubiłam, choć współczuję jej bolesnej przeszłości. Może jeszcze dam jej szansę, ale najpewniej przy kolejnych rozdziałach. Lucius jest majestatyczny i spodobał mi się. Jego głos wyobraziłam sobie najlepiej podczas wspomnień ze starożytności. I cóż, wyobrażenie też nasunęło mi się całkiem niezłe, to musi być bardzo przystojny wampir. Podoba mi się, że istnieje u Ciebie hierarchia, że jest Pierwotna i wszystkie inne wampiry są jej podwładnymi. Jestem ciekawa, w jakim kierunku zmierza to opowiadanie na tym etapie, czy będą to głównie potyczki wampirów, czy zaoferujesz nam także wojnę z ludźmi? Jak na razie - podoba mi się. Twój styl nie należy do wybitnych, ale jest w nim coś, co każe mi nazwać go oryginalnym. Nie rozdrabniasz się nad jedną rzeczą, a jednocześnie te opisy są ładne. Miałam problem z wczuciem się w dialogi, lecz to prawdopodobnie wina tego, że w pokoju obok jest głośno :) Pisz dalej, bo masz potencjał i umiesz zaciekawić. Widziałam, że kolejne opowiadanie będzie opowiadać o Wiedźmie, nie mogę się go doczekać! <3
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, wpływy samego "Wywiadu z wampirem" będą mieszać się z "Czystą Krwią" i moimi chorymi wymysłami. Cieszę się jednak, że w pewnym stopniu się spodobało. Nad stylem pracuję od kilku lat i z samoobserwacji zauważyłam, że jest coraz lepszy. Cóż, opowiadanie będzie polegało głównie na wojnie między rasami. Nie będzie długie, nie sądzę, abym przekroczyła liczbę dziesięciu rozdziałów, ale kto wie. Zakończenie już mam, muszę tylko wydarzenia pośrednie wymyślić.
      Dziękuję za opinię!

      P.S - dodam, że przebrnęłam przez Twój prolog i mnie oczarował! ;*

      Usuń
  3. Faktycznie rozdział jest znacznie lepszy od pozostałych, może dlatego, że stale się tu coś dzieje. Poza tym jest zdecydowanie mniej powtórzeń i niepotrzebnych zaimków.
    Nie lubię wymieniać wszystkich ewentualnych błędów w komentarzach, jak chcesz podaj maila, to prześlę. Jeśli będziesz tak trzymać jak w tym rozdziale, opowiadanie stanie się znacznie ciekawsze. Od razu widać, że szykuje się grubsza sprawa, a wojna wampirów zawsze jest interesująca.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się unikać powtórzeń. A te, które zauważyłam przy ponownym czytaniu - wyeliminowałam.
      Proszę bardzo, o to mój mail - hakuna_matata@op.pl
      I dziękuję za opinię ;)

      Usuń
  4. Lubię takie historie oparte o luźnych niepowiązanych ze sobą partówkach.
    w ten sposób można sie spodziewać czegoś innego za każdym razem, gdy wejdziemy na bloga.
    podoba mi się również sposób w jaki piszesz i pokazujesz swoich bohaterów.
    niezwykle stylistycznie doprowadzone i wspaniale pokazana charakterystyka postaci.
    z niektórych części powstałoby całkiem niezłe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze rozdziały faktycznie nie były ze sobą zbytnio powiązane, głównie dlatego, że przedstawiały historie bohaterów. Od tego czasu jednak, opowiadanie będzie bardziej spójne, gdyż skupię się w końcu na głównym wątku. ;)

      Usuń
  5. Jestem tu po raz pierwszy, a rozdział już zachęcił mnie do przeczytania wcześniejszych rozdziałów. :) Zawsze lubiłam książki o wampirach, więc zyskałaś kolejną czytelniczkę. Jeśli informujesz o nowych postach, nie zapomnij o mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomnę! Cieszę się, że przybyła mi kolejna czytelniczka ;(

      Usuń
  6. Masz bardzo fajny styl pisania, naprawdę. Rozdział interesujący, a Falibor najbardziej urzekł mnie jako postać. No i Diana w sumie też. Ona kojarzy mi się trochę z Rebekah z Pamiętników Wampirów, nie wiem czy oglądasz, ale...
    Fragment o tym, że Lucius obmyśla plany zagłady ludzkości - czy to się opłaca wampirom? Bo skoro nie będzie ludzi, to czym mają zamiar się żywić? Chyba, że mają zamiar wprowadzić jakieś... nie wiem jak to nazwać.. obozy/więzienia, gdzie będą trzymać ludzi? Ciekawe.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    [http://blossom-brick.blog.onet.pl/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Wiedziałam, że w ktoś w końcu zwróci na to uwagę. Nie mówię tutaj o kompletnej zagładzie ludzi, a raczej pozbawieniu ich jakichkolwiek praw ;)

      Usuń
    2. I oczywiście, że oglądam Pamiętniki Wampirów ^^

      Usuń
  7. Witam, na http://szczere-i-sprawiedliwe.blogspot.com właśnie pojawiła się ocena Twojego bloga. Numer 837.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam serdecznie :)
    Rozdział interesujący, chociaż tutaj się przyznam bez bicia, że historia Diany wywołała dziwne emocje i chwilami nawet dreszcze, za co ogromne gratulacje dla Ciebie, bo ciężko jest wywołać takowe u mojej osoby.
    Mam mały problem z bohaterami, gdyż jak najszybciej starałam się czytać, gdyż ciekawe ^^, a poza tym lektura w komputerze nie należy do moich ulubionych. Moje oczy się straszliwie męczą.
    Jak widzę historia przedstawiona, także nie pozostaje mi nic jak czekać na rozwój akcji :)
    Piszesz naprawdę pięknie, delikatnie i płynnie, dzięki czemu mimo męczarni, których zawsze dostaje czytając opowiadania na komputerze nie mogę przestać czytać :)

    Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć. Tutaj Chemical Rainbow z ostrza-krytyki. Możesz już spokojnie usiąść i przeczytać ocenę, która znajduję się pod postem nr 94. Skargi, zażalenia lub po prostu zwykłe podziękowania, napisz w komentarzu. Są one mile widziane.

    OdpowiedzUsuń